NEWS: Panie Kraler, czy w obliczu ostatnich gorących letnich miesięcy Pańska firma zyskuje na kryzysie klimatycznym?
Kryzys klimatyczny oczywiście zmienia naszą działalność. Zdecydowanie na tym korzystamy – nawet jeśli w tej chwili tego nie odczuwamy, ponieważ kryzys gospodarczy przyćmiewa wiele rzeczy. Można wyraźnie dostrzec, że ludzie niechętnie kupują – zarówno w Niemczech, jak i w Austrii. Odczuwalny jest całkowity brak nowego budownictwa.
Czy zdarza się Państwu odczuwać niepokój, patrząc na dane ekonomiczne?
To ekscytujące czasy dla menedżerów. Niepewność w planowaniu to coś, z czym mamy do czynienia na co dzień, ponieważ po prostu nie wiemy, dokąd prowadzi nasza podróż – także w kontekście inwestycji. Będąc firmą rodzinną, myślimy w kategoriach pokoleń i staramy się inwestować antycyklicznie. Gdy sytuacja znów się poprawi – niezależnie od tego, kiedy to nastąpi – chcemy być przygotowani.
Jak długo średniej wielkości firma może przetrwać w takich czasach?
Naturalnie trzeba się dostosować. Nie mogę powiedzieć, że zamierzam kontynuować pracę z zespołem, który zbudowałem dwa lata temu. To nie zadziała. Trzeba się przystosować – także do czasu trwania tej fazy. Rezerwy to jedno, ale firma tak naprawdę chce iść naprzód i generować wzrost. Ogromny wzrost kosztów pracy stanowi wyzwanie.
Gdybyś mógł Pan robić to, co chce: Co by Pan zrobił?
Obniżyłbym pozapłacowe koszty pracy i wzmocnił działalność biznesową. Małe i średnie przedsiębiorstwa są odpowiedzialne za nasz dobrobyt i należy je wspierać. Nie jestem fanem rozdawnictwa. Potrzebne są działania indywidualne. Oto przykład: W naszej siedzibie głównej w Abfaltersbach produkujemy więcej energii niż zużywamy dzięki własnej elektrowni wodnej, instalacji fotowoltaicznej i udziałom w ciepłowni na biomasę. Oznacza to, że nie jesteśmy zależni od cen energii, ale jesteśmy samowystarczalni energetycznie.
Na ile jest Pan przekonany, że sytuacja się zmieni?
Nic się nie wydarzy. Stoi za tym o wiele za dużo targowania się i kalkulacji politycznych, aby cokolwiek się wydarzyło. Ale z drugiej strony muszę przyznać: Austria ma również swoje zalety jako lokalizacja. W ostatnich latach mieliśmy w zasadzie stabilny rząd. Sytuacja prawna jest klarowna. Pod względem prawa pracy jestem w znacznie bardziej komfortowej sytuacji w porównaniu do Niemiec – zarówno w odniesieniu do firm, jak i pracowników. Są to czynniki związane z lokalizacją, które działają na korzyść.
Co to oznacza dla firmy, jeśli nic się nie dzieje?
Oznacza to, że podnosimy ceny – i w efekcie jest to przenoszone na klienta końcowego. W ten sposób pośrednio sami napędzamy inflację, ponieważ podnosimy ceny, aby zabezpieczyć nasze wyniki. Nie chodzi o osiąganie nadmiernych zysków, ale po prostu o zabezpieczenie wyników.
Produktywność w kraju – kluczowe hasło aktualnej debaty – jest również powodem do obaw...
Jako firma musimy zadbać o to, aby sytuacja uległa poprawie. Poprzez angażowanie naszych pracowników, wyjaśnianie tego, co jest konieczne i wspieranie takiego współdziałania. Nie wystarczy już powiedzieć: „Inna osoba musi to doprowadzić do porządku.” Wiele rzeczy jest w naszych rękach.
Ile ma Pan cierpliwości do polityki gospodarczej rządu?
Nie za bardzo mogę ją zmienić. Oczywiście mogę prywatnie ponarzekać i próbować wyrazić swoją krytykę za pośrednictwem odpowiednich przedstawicieli. Jest jednak wiele większych firm, które mają zupełnie inny wpływ i moc dokonywania zmian. Staramy się iść do przodu małymi krokami. Gdybyśmy mieli polegać na polityce, bylibyśmy pozostawieni sami sobie. W Niemczech przynajmniej mam wrażenie, że rząd jest świadomy tego, co musi zrobić, aby ożywić gospodarkę. Bo wiadomo: Jeśli na przykład branża budowlana nie radzi sobie dobrze, będziemy mieli długoterminowy problem gospodarczy. Zbyt wiele osób jest zatrudnionych w branży budowlanej i okołobudowlanej.
Mawiają, że jakość ma swoją cenę. Gdzie jest granica i kto ją wyznacza?
Rynek wyznacza granicę. Jeśli jest zbyt drogo lub jakość nie jest wystarczająca, rynek to wyreguluje. Jednocześnie ważne jest podejście: Czy buduję tak, aby budynek przetrwał tylko okres gwarancyjny? Wówczas nie muszę niczego umieszczać przed oknem. Chcemy jednak tworzyć produkty, które będą użyteczne przez wiele lat – nie tylko przez trzy lata, a następnie zostaną wymienione. Taki „jednorazowy biznes” nie trafiłby do klienta i nie byłby zrównoważony.
Pańska firma ma nadal siedzibę w małej miejscowości. Dlaczego?
W efekcie dokonanych przejęć dysponujemy również innymi lokalizacjami. Nie chcemy jednak przenosić naszej siedziby w Abfaltersbach we Wschodnim Tyrolu. To jest nasze centrum, nasz idealny świat. Mamy ugruntowaną pozycję w tej lokalizacji i jesteśmy jedyną firmą z siedzibą w powiecie Lienz. Daje nam to pewną wyjątkową pozycję na lokalnym rynku pracy.
Popiera Pan imigrację. Z jak dużym oporem się Pan spotyka?
Potrzebna jest ukierunkowana imigracja, ale z pełną integracją, zwłaszcza językową. Integracja nigdy nie powiedzie się bez języka. W naszym zakładzie we Wschodnim Tyrolu w szczytowym okresie zatrudnialiśmy pracowników 30 narodowości. Jesteśmy więc zdecydowanie otwarci. Ale społeczeństwo musi być bardziej otwarte. Oczywiście wydarzenia takie jak przestępstwa z użyciem przemocy są szkodliwe, ponieważ wzmacniają uprzedzenia. W ten sposób temat ten nabiera charakteru populistycznego.
Dlaczego podchodzi Pan do tego tematu z większym spokojem?
Ponieważ uważam to za jedyny sposób. Automatyzacja pomaga tu i ówdzie, ale nie wszędzie. Brakuje szczerości w podejściu do tego tematu. Jeden przerzuca piłkę w lewą, a drugi w prawą stronę. Zdecydowane poparcie dla imigracji stanowiłoby poparcie dla Austrii jako miejsca prowadzenia działalności gospodarczej.
Pański ojciec codziennie robi obchód po zakładzie. Co Pan na to?
Uważam, że to dobrze. Z jednej strony jest szarą eminencją, a z drugiej – integratorem par excellence. Ja dużo podróżuję, a on zajmuje się sprawami wewnętrznymi firmy. Czasami mamy różne zdania. Ale zawsze dochodzimy do porozumienia, zanim wyjdziemy z pokoju. Mam inny charakter. Czasy, w których budował firmę, były inne. Dziś zbieramy znacznie więcej opinii, aby uzyskać szerszą akceptację.
Twierdzi Pan, że firma HELLA zawsze była najsilniejsza w burzliwych czasach. Kiedy ma Pan wątpliwości?
Zawsze myśli się o tym, czy robi się wszystko właściwie i czy podejmuje się właściwe decyzje. Kiedy wszystkie kryzysy nadchodzą jednocześnie – wojny, kryzys gospodarczy – zadajemy sobie pytanie: jak to się wszystko skończy? Przede wszystkim dlatego, że nie można oszacować, jak długo to potrwa. Gdy sytuacja jest niepewna, należy trzymać się razem w trybie kryzysowym. W trudnych chwilach dzięki wspólnemu wysiłkowi osiągnęliśmy najlepszy wynik.
Skąd czerpie Pan nadzieję?
To kwestia ogólnego nastawienia. Pragnę emanować optymizmem – nawet jeśli nie zawsze wszystko jest idealne.
Co znalazłoby się w przesłaniu dla następnego pokolenia?
Stąpajcie twardo po ziemi, bądźcie optymistami i pomagajcie sobie nawzajem.